Jak to jest być morsem?
“Mors (Odobenus) – rodzaj drapieżnego ssaka z rodziny morsowatych (Odobenidae).
Rodzaj obejmuje jeden żyjący współcześnie gatunek występujący u wybrzeży Oceanu Arktycznego.
Długość ciała 250–350 cm, dla samic średnio 260 cm, dla samców średnio 315 cm; masa ciała 800–1800 kg dla samic średnio 1000 kg, dla samców średnio 1500 kg; noworodki w chwili urodzenia mierzą 100 cm i osiągają masę ciała wynoszącą 85 kg.”
Jak widać, na terenie Polski morsy nie występują. Jest jakaś banda przebierańców którzy wchodzą do zimnej wody, ale ani morfologicznie, ani etymologicznie nie mają z morsami wiele wspólnego.
Wchodzenie do zimnej wody to dla człowieka nic nowego. Jeśli masz coś do zrobienia w wodzie, a ta woda jest zimna, to musisz do niej wejść i nie marudzić. Robiono tak zanim postęp technologiczny umożliwił bardziej wyszukane metody izolacji termicznej lub umożliwił wykorzystanie maszyn, załogowych lub robotów/dronów.
Najstarszym znanym źródłem opisującym medyczne zastosowanie niskiej temperatury jest Papirus Edwina Smitha, nazwany tak na cześć jego odkrywcy a będący staroegipskim zwojem z okolic XVI-XVI wieku p.n.e. Również Hipokrates opisywał zimne kąpiele jako metodę na pozbycie się uczucia zmęczenia i znużenia mięśni, oraz jako środek przeciwbólowy. Gorączkę zwalczał przy użyciu zimnych kąpieli rzymski medyk Galen. I tak co jakiś czas na przestrzeni wieków ktoś szukał zastosowania zdrowotnego dla zimnych kąpieli, bazując na wiedzy przodków i próbując argumentować jej użycie coraz nowszymi dostępnymi metodami badań.
W latach 60-tych XX wieku pan Clarke zabrał się za badanie wpływu zimnych kąpieli na regenerację powysiłkową. Temu przyjrzymy się bliżej w artykule o regeneracji.
Na uwagę zasługują prace naszego niemieckiego sąsiada, niejakiego Sebastiana Kneipp’a, XIX wiecznego mnicha, jednego z ojców tego co obecnie nazywamy nurtem naturopatycznym, a może i fizjoterapii.
Obecnie najbardziej znanym na świecie propagatorem zimnych kąpieli jest Wim “Ice Man” Hoff. Właściwie nie tylko zimnych kąpieli, ale zimna jako jednego z elementów metody opartej o techniki medytacji/wizualizacji i techniki oddechowe mającej na celu kontrolę naszego układu odpornościowego i autonomicznego układu nerwowego. Stał się on zarzewiem ruchu, który każdej zimy dostarcza roboty ratownikom TOPR, którzy muszą ściągać szalonych golasów z zaśnieżonych szczytów. Czy w tym szaleństwie jest metoda? Długo by pisać i pewnie jeszcze napiszę, niemniej na korzyść skuteczności owej metody przemawia kilka bardzo dobrych badań, i o ile narosło wokół niej mnóstwo mitów, legend i zwykłych bzdur, to sam Wim Hoff jest na pewno postacią wybitną, zarówno pod względem opiniotwórczym jak i fizjologicznym.
Jakie mamy korzyści z morsowania?
1. Regularna ekspozycja na bodziec który NIE PRZEKRACZA naszych zdolności adaptacyjnych pozwala nam się do niego przystosować- to jest podstawa treningu i wszelkich innych mechanizmów adaptacyjnych. Jeśli przekroczymy nasze zdolności adaptacyjne, to zrobimy sobie krzywdę, a w przypadku zimnych kąpieli jest to hipotermia i śmierć. Jeśli natomiast będziemy się stopniowo przyzwyczajać do zimna, to po pewnym czasie będzie on wywoływał mniejszą reakcję alarmową ze strony naszego organizmu, zarówno psychologiczną jak i fizjologiczną. Czyli stajemy się bardziej odporni na zimno. Fajnie.
2. Silny bodziec fizjologiczny. Osoby praktykujące sport na poziomie wysokim, gdzie zbliżają się do maksimum swoich możliwości wiedzą o co chodzi. Dla reszty z nas, dotarcie do tak wysokiego poziomu wycieńczenia lub obciążenia organizmu wymagałoby długiego treningu. Zimne kąpiele są rozwiązaniem na poddanie ciała silnemu bodźcowi, który stawia nas w sytuacji gdzie nasze ciało “walczy o życie” – możemy dzięki temu podnieść poprzeczkę, powyżej której nasze ciało daje nam sygnały alarmowe.
To co wcześniej osoba nie wytrenowana odczuwała jako ból, stanie się zwykłym dyskomfortem, dyskomfort zaś przeniesie się poniżej progu świadomego odczuwania – przestaje nam przeszkadzać. Jest to jeden z elementów oddziaływania przeciwbólowego zimnych kąpieli.
3. Działanie przeciwzapalne – akurat przeciwzapalnie działa to dwojako. Bezpośrednio w trakcie i po ekspozycji na zimno zmniejsza się wydzielanie cytokin prozapalnych, głównie ze względu na podniesiony poziom adrenaliny i noradrenaliny. Działanie długofalowe jest związane z wymienioną w punkcie #2 ekspozycją na silny bodziec – zwiększa on wtórnie zdolność naszego układu odpornościowego do celowanej odpowiedzi zapalnej – już nie angażuje całej armii do walki z niewielkimi zagrożeniami. A, że cytokiny prozapalne bolą, bo taka ich rola, to ich mniejsze stężenie powoduje mniejszy ból.
4. Działanie psychologiczne, a jakże. Po sprostaniu takiemu wyzwaniu czujemy się lepiej, czujemy się silniejsi psychicznie. Jak jeszcze wrzucimy fotkę na FB czy Instagram i zbierzemy trochę lajków – jeszcze lepiej. I nie ma w tym nic złego. Dobrze jest się cieszyć, to nie grzech.
5. Działanie socjalne. Tak, zapowiadają program Mors+ z dopłatami dla morsujących tej zimy. Jak widzieliście kiedyś morsy, ale takie prawdziwe, to one zazwyczaj gromadzą się w stada i takie też działania obserwujemy w Bałtyku. Są grupy, kluby zrzeszające osoby morsujące, organizują wyjazdy w atrakcyjne wizualnie miejsca, sauny przy plaży, muzyczkę, treningi itd. Pozwalają na radosną interakcję z drugim człowiekiem, a czasem i trzecim i czwartym. Jeśli ktoś lubi takie akcje, to jest to dla niego dodatkowa zaleta. Ponadto, możliwość uczenia się od osób bardziej doświadczonych i bezpieczeństwo jakie daje stado podczas tak ekstremalnych aktywności – to zalety z których skorzysta każdy.
6. Spalanie tłuszczu – bzdura. Co prawda termogeneza u dorosłego człowieka zachodzi głównie w wyniku pracy mięśni a te żrą tłuszcz jak są głodne, ale trzeba by faktycznie wchodzić do wody kilkakrotnie w ciągu dnia na długie okresy, aby efekt spalania tłuszczu miał sens dla osób które chcą zrzucić kilka kilo.Zazwyczaj zużyte zostanie tylko ATP, glukoza z krwi i trochę szarpnięty glikogen zmagazynowany w mięśniach. Szkoda czasu, weź leki jeśli musisz, ogarnij dietę, idź na spacer, na siłownię, na rower, popływać.
7. Zwiększenie ilości brunatnej tkanki tłuszczowej – bzdura. Faktycznie zwiększona jest AKTYWNOŚĆ pozostałej u ludzi dorosłych brunatnej tkanki tłuszczowej. To taka tkanka, która u dzieci odpowiedzialna jest za bezdrżeniową produkcję ciepła, a z wiekiem zanika. Aktywność jej jest podwyższona bezpośrednio w trakcie i po zanurzeniu, może być delikatnie większa w całym okresie regularnej ekspozycji na zanurzenie w zimnej wodzie – ale nie odbudujemy jej, ani nie zwiększymy permanentnie jej poziomu.
8. Poprawa siły mięśniowej – też jakby bzdura. Trochę się ponapinasz z zimna, trochę się poruszasz na rozgrzewce. Dla osoby bardzo niewytrenowanej może mieć to zauważalny efekt, mięśnie staną się bardziej zarysowane, poczuje “zakwasy”. Osoba regularnie trenująca nie zanotuje żadnych wyraźnych przyrostów, ani masy, ani siły, ani wizualnych.
9. Poprawa regeneracji. Za regenerację się jeszcze zabierzemy, bo to temat rzeka i nie wiadomo o regenerację czego i po czym chodzi. Na potrzeby tego artykułu- bzdura. Jeśli mówimy o regeneracji po wysiłku, mierzonej przez subiektywne odczucia samego zainteresowanego, to najlepsze efekty prezentują zanurzenia w wodzie o temperaturze około 10-12 stopni Celsjusza, a więc znacznie cieplejszej niż woda dla morsa – mówimy tu raczej o zimnej wodzie z kranu. Bezpośrednio po zakończeniu morsowania możemy poczuć euforię wynikającą z pobudzenia układu endokrynnego i większego wydzielania endorfin, ale jest to krótkotrwałe i nie wpływa w znaczący sposób na odbudowę tkanek lub zasobów energetycznych organizmu.
10. Już nawet daruję sobie rozwijanie tego, że odmładza, poprawia wygląd skóry, likwiduje cellulit czy leczy raka bo to są tak bezczelne kłamstwa, że za ich pisanie powinno się zabierać ludziom internet.
Coś przegapiłem, albo ciekawi Cię bardziej? Zadaj pytanie w komentarzu, będziemy razem rozwijać temat. Pozdrowienia!
0 komentarzy